Chmielnicki. Burzliwe losy Kozaków

Fragment książki

Rozsierdzony do żywego hetman pojął, że musi rozpocząć regularne, być może żmudne  oblężenie, dowódcy koronni natomiast zrozumieli, że nie da się prowadzić skutecznej obrony nazbyt obszernego obozu i postanowili go zmniejszyć o jedną trzecią, wycofując się z rejonu zaatakowanego przez Burłaja. W obu obozach zawrzały intensywne przygotowania. Polacy  przez całą noc kopali okopy i wznosili nowe wały, Kozacy opasali Zbaraż szczelnym pierścieniem i przystąpili do budowy machin oblężniczych, potężnych drewnianych wież na ruchomych platformach, zabezpieczonych workami z piaskiem i mokrymi skórami przed ogniem, z wysuwanymi pomostami i stanowiskami dla armat. Były to owe słynne hulajhorodyny, o których przeczytać można u Sienkiewicza. Pomimo wielkiego wysiłku włożonego w ich zbudowanie, Kozakom przyniosły niewiele pożytku. Część z nich miała paść ofiarą ognia podłożonego przez Polaków podczas udanej wycieczki z udziałem kilkuset ochotników, którą poprowadził osobiście kniaź Jarema, podczas rady i w boju równie zdecydowany i odważny.

W ciągu kolejnych dni przedpole polskiego obozu zamieniło się w istne kretowisko; Kozacy ryli w ziemi zygzakowate aprosze przybliżając się coraz bardziej do wałów i murów, podciągali armaty i budowli dla ich zabezpieczenia coraz to nowe szańce. Jednocześnie, niemal dzień w dzień, ponawiali szturmy nad wyraz obficie szafując krwią własnych ludzi. Po każdym z nich na obszarze objętym ogniem polskich armat pozostawały setki nowych zwłok. Obrońcy też ponosili straty, ale były one nieproporcjonalnie mniejsze. W dniu 17 lipca Kozakom omal się nie poszczęściło. Wykorzystując gęstą mgłę niepostrzeżenie podeszli pod umocnienia   od   strony    miasta   i    dopiero    w    momencie, kiedy zaczęli rozbierać ostrokół, obrońcy zorientowali się w zagrożeniu. Doszło do zaciętej, chaotycznej walki z udziałem żołnierzy dowodzonych na tym odcinku przez pułkownika Wilhelma Korffa, mieszczan i zgromadzonych w Zbarażu chłopów, którym udało się z wielkim trudem odeprzeć nieprzyjaciela. Dopomogła także natura; potężna ulewa zamieniła murawę w prawdziwe topielisko powstrzymując kozacki atak.